FRAGMENTY I CYTATY

Fragmenty i cytaty z książki Porwana Marcina Pikuli



Nie wie, kiedy to się stało i jak doszli do tego momentu we wspólnym życiu, że właściwie nic ich nie łączy i są razem chyba tylko siłą rozpędu, mocą przyzwyczajenia i potęgą życiowej wygody, bo nikomu nie zależy na tym, aby coś zmienić.



Czasami faceci potrzebują ciosu prosto między oczy nie po to, żeby ich ogłuszyć, ale żeby ich obudzić.



Więc dlaczego tak się bała? Bo wynik pozytywny i tak nie rozwieje jej wątpliwości, a wynik negatywny zniszczy jej świat? Właśnie tak. Właśnie o to toczyła się ta gra. Obie odpowiedzi będą złe, ale jedna z nich będzie ostateczna.



Po co to wszystko? A może lepiej nie wiedzieć? A może po prostu żyć i udawać, że jest dobrze. Przecież tak też można. Znała wiele takich małżeństw. Po prostu unika się pewnych tematów. Milczenie jest złotem, a ignorancja błogosławieństwem.



Ogarniało ją uczucie wszechpotężnej, niepowstrzymanej paniki, które zatykało oddech i domagało się ujścia. W jej gardle narastał i nabrzmiewał groźny warkot, atawistyczny dźwięk niewyobrażalnego strachu potężniejszego od wszelkich instynktów i kostiumu cywilizowanej istoty z dwudziestego pierwszego wieku. Szarpała się i wyrywała całym ciałem, by pozbyć się tego zniewolenia, choć dobrze czuła, że nie przynosi to żadnych efektów. Wtedy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi i ktoś wszedł do środka.



W nozdrza uderzył go niemal bolesny splot zapachów. Czuć było wilgotnym drewnem, stęchlizną niewietrzonego podczas upałów pomieszczenia, powoli rozpraszającym się smrodem ekskrementów – wydobywającym się z miniaturowej łazienki, która nie miała kanalizacji, tylko wewnętrzny zbiornik na nieczystości – oraz czymś, co Felski zidentyfikował od razu jako zapach nieodmiennie kojarzący mu się z pracą – odór śmierci. Co prawda odległy, przemijający, wyczuwalny jedynie jako ułamki, drobne kosmyki wirujące w nasłonecznionym powietrzu, ale nieubłaganie obecny i ponury.



– Nie uwierzysz! – Usłyszał podekscytowany głos Moniki, gdy odebrał.

– Mylisz się – odparł grzecznie, nadając swojemu głosowi wystudiowany ton obojętności, o którą zawsze się tak starał, a która ciągle go zawodziła.

– Co? – zapytała zdezorientowana. – Dlaczego się mylę? Przecież nie wiesz, co chcę powiedzieć.

– Mylisz się, że nie uwierzę. Oczywiście, że uwierzę.



Nie przychodziły jej do głowy żadne słowa, które pasowałyby do tej sytuacji. Miała tyle do powiedzenia, a żadne zdanie nie mogło oddać jej rzeczywistych myśli i uczuć. Obejmował ją jednocześnie chłód rozpaczy i żar gniewu. Uczucia wzajemnie się zwalczały i potęgowały na jakichś nieosiągalnych dotąd wyżynach emocjonalnych. Jeszcze nigdy w życiu nie czuła się tak… negatywnie. On milczał. Spuścił głowę, by nie patrzeć jej w oczy.



Ludzie generalnie są źli, ale w ryzach trzyma ich strach wynikający z prostej umowy społecznej. Chronimy się nawzajem przed wrodzonym złem, by po prostu nie doprowadzić się do ostatecznej zagłady.



Bo widzisz, to wszystko zaczyna się niewinnie. Najpierw dostrzega się jakieś małe niedoskonałości, traktuje się jako takie drobne, niegroźne śmiesznostki. Zupełnie nieszkodliwe. Takie tam pierdołki. A to, że pastę źle wyciskasz z tubki, pamiętasz? (...) Albo że nie domykasz drzwi w meblach kuchennych, albo że odwrotnie wieszasz papier toaletowy w kiblu, albo że zostawiasz na noc w lodówce masło, a potem jest tak twarde, że nie da się rozsmarować. Takie rzeczy. Rozumiesz?



Bo jak już raz sobie na to pozwolisz, jak już raz przekroczysz tę granicę i w swoich myślach dasz ujście tym naprawdę brzydkim słowom, tym cholernie brzydkim instynktom, które się w nas czają i czekają, cierpliwie czekają, czyhając na właściwy moment, to już wtedy leci samo. Przetacza się przez ciebie taka wewnętrzna lawina i niszczy wszystko na swojej drodze.



Wzdrygnęła się, słysząc na zewnątrz przeciągły, głuchy pomruk. Zbliżała się nocna burza, która doskonale pasowała do nastroju panującego w ciasnym, ciemniejącym wnętrzu domku. Po raz pierwszy od dawna rozmawiali zupełnie szczerze. I było to absolutnie przerażające.



Słyszała jego ciężki oddech. Na pewno nie z powodu nadmiernego wysiłku, ale raczej wywołany rozpętanymi w nim emocjami. Nienawiść niemal materializowała się w tym maleńkim pomieszczeniu, powietrze było nią nabrzmiałe niczym ciężkim odorem rozkładu.



Znowu targnął nią szloch i jakaś potworna, kulminacyjna fala rozpaczy rozdarła jej wnętrze, gdy wypowiedziała na głos jego imię. Imię, które kiedyś tyle dla niej znaczyło, które było całym jej światem, jej opoką i jej przyszłością, które kiedyś wypowiedziała w kościele razem z majestatyczną przysięgą miłości i wierności. Imię, którego znaczenie tak doskonale znała, a za którym teraz kryła się ta dziwna i obca postać siedząca przed nią i wpatrująca się w nią nagle pociemniałymi, rozgniewanymi oczami.



Przypomniał sobie, że gdzieś czytał, że w komorach gazowych kazano więźniom zapamiętać numery wieszaków, na których zostawili swoje ubrania, aby potem bez trudu mogli je znaleźć. Sprytne posunięcie. Dawanie nadziei na przeżycie może być potężnym narzędziem, jeśli oprawca umiejętnie się nimi posłuży. Postanowił więc, że skorzysta z tej lekcji.



– Oto dlaczego tu się znaleźliśmy – oznajmiła. – Bo nie potrafiliśmy ze sobą szczerze porozmawiać. Bo wstydziliśmy się powiedzieć, co nas wkurzało w sobie nawzajem. Bo uważaliśmy się za takich doskonałych, że nawet słówkiem, nawet gestem, nawet aluzją nie chcieliśmy zdradzić, że dostrzegamy w sobie coś, co niekoniecznie nam się podoba. Jacy byliśmy głupi, Marek, jacy głupi!



Jej nieobliczalność mogła stanowić poważne zagrożenie dla realizacji całego planu, który powoli powstawał w jego głowie. Dlatego za wszelką cenę musi wytrzymać tych kilka dni bez zbędnych aktów desperacji z jej strony. Należało teraz zmylić przeciwnika i wykorzystać moment jego słabości.



Powiedział, że nie ma wyjścia. Tylko że on ma wyjście. Ma też wejście. Może wchodzić i wychodzić. Może robić, co chce. Jest wolnym człowiekiem, który odebrał jej wolność i godność.



Przestajemy kochać, gdy przestajemy współczuć? A może przestajemy współczuć, gdy przestajemy kochać? I gdzie leży ta granica, za którą umiera miłość, a rodzi się obojętność?



Zastanawiał się, jak dotarł do takiego punktu w swoim życiu, w którym rozważa m Zastanawiał się, jak dotarł do takiego punktu w swoim życiu, w którym rozważa możliwości i sposoby pozbawienia życia osoby, którą dawno temu pokochał i dawno temu poślubił. Dlaczego tak podkreśla to „dawno temu”? Jakie to ma znaczenie? Perspektywa czasowa łagodzi wyrzuty sumienia?

A właśnie! Co na to jego sumienie? Co z tak zwanymi skrupułami? Dlaczego nic się w nim nie odzywa, nie odwodzi go od tego, nie zniechęca, nie straszy konsekwencjami? Jest cisza. Głucha cisza w jego wnętrzu, które teraz wypełniają wyłącznie strach i złość…






Książka Porwana Marcina Pikuli – wizualizacja
Zamów książkę Porwana Marcina Pikuli – księgarnie i sklepy

LUB ZOBACZ WIĘCEJ:

Recenzje, opinie i oceny o książce Porwana Marcina Pikuli

Zobacz więcej – opis świata i bohaterów z książki Porwana Marcina Pikuli